Forum Strona Główna Sztuka / Literatura Mali Wojownicy
Obecny czas to Sob 11:18, 18 Maj 2024

Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat
Autor
Walsemore
Administrator
Administrator



Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Czw 16:18, 20 Sie 2009

Wiadomość
Mali Wojownicy
Taka moja stara powieść o LF2 xD

Prolog:

Dawno, dawno temu w odległych Chinach była sobie szkoła. Z wyglądu była normalna, lecz jej uczniowie byli już mniej normalni
Otóż naucza się tu sam syn cesarza Chin, Lu Lang Cen Ci. Zawsze chodzi strojony w różne, czerwone szaty. Gdy tylko przechodzi przez korytarz, wszyscy szykują się do oddania mu pokłonu. Początkowo Lu Langowie to bardzo przeszkadzało, a nawet go krępowało, ponieważ nie mógł mieć kolegów, ale znalazł na to prosty sposób. Wymyślił dwa typy spojrzenia: pierwszy oznacza, że Lu ma kiepski humor i czym prędzej trzeba bić mu pokłony. Drugi zaś oznacza, że ma dobry nastrój. Wtedy chodzi sobie tak, jakby był normalnym człowiekiem
Lecz nasz Lu Lang Cen Ci miał też swojego największego wroga, Rudolfa. Pochodził on ze zwykłej, niebogatej rodziny. Chodził on w obwisłych, niebieskich szatach, chociaż był chudy jak szkapa. A ten kolor wybrał ze względu na Lu Langa, ponieważ on nienawidził tego koloru. Dostawał mdłości. A ponieważ jego ojciec był cesarzem, zakazał on noszenia ubrań w tym kolorze. No, ale Rudolf był nieuchwytny. Po prostu uciekał przed żołdakami cesarza. Byli superciężkozbrojni, a co z tym się wiąże, mulili niesamowicie. Ojcowi Lu Langa, Fi Ra Cen Ci, zostało jeszcze kupić całą szkołę. Ale na to nie pozwolił dyrektor. Zabrać szkołę siłą? Nie! Cesarz nie stosuje przemocy
A jeśli chodzi o kolegów Rudolfa, miał ich bardzo dużo. Gdy szedł Lu, oczywiście zaczynali szydzić z Rudolfa, ale tak naprawdę bardzo go lubili
I tak, Rudolf z Lu Langiem byli w klasie II

W tym samym czasie, gdy młodzi uczniowie kłócili się w najlepsze, w kompletnie innym miejscu na świecie, dokładnie na biegunie północnym, dorosły Firzen miał o wiele poważniejsze problemy. Jego żona miała za chwilę urodzić
-No i jak, kochanie? Będą za chwilę?
Jego żona była ubrana w grube szale z powodu panującego tu okropnego chłodu. Ale wolała to niż rodzić obok wybuchającego wulkanu. Zaś Firzenowi temperatura nie przeszkadzała...dziwny typ...
-Już... chwila... tylko nie... zemdlej.
-No, postaram się. Czuję, że to będą dwaj bracia, lecz nie bliźniaki
-Niewykluczone...
No i wtedy wyszli. Firzen miał nie zemdleć, lecz padł. A był to chłop o mocnych nerwach
Gdy się ocknął, zobaczył dwójkę dzieci. Miał rację. Bracia, lecz nie bliźniacy. Wyglądem byli podobni. Ich ojciec przyłożył jedną rękę na śniegu. Natychmiast stopniał. A wuięc to była ta ręka ogniowa.
Braciszkowie spali sobie w najlepsze. Ależ oni są podobni. Przyłożył ogniową rękę do jednego z nich. W tym samym momencie ten syn zaczął ryczeć.Przyłożył tę rękę do drugiego, a ten sie przytulił.
A więc wszystko jasne. Firzen musiał ich nazwać. Tego, który się rozryczał, nazwał Freeze, bo był człowiekiem Lodu. Zaś tego drugiego nzawał Firen, gdyż posiadał moc ognia
Przyodział tę dwójkę braci w ubrania. Firena zostawił w strefie ogniowej. Było tam wiele wulkanów, lecz Firzen wiedział, że Firen jest za młody, jego moc jest za słaba. Położył go więc na rozgrzanej ziemi, daleko od rzek lawy i wulkanów
A obok była strefa lodu, jakby przedzielona zielonym pasem trawy od strefy ognia. Nie położył Freeze'a na miejscu szalejących huraganów lodowych albo w jaskini z półmetrowymi soplami. Położył go tak, jak Firena, obok tej zielonej lini, ale po tej lodowej połowie ,a dokładnie na zimnej ziemi
A matki Freeze'a i Firena nie było... Uciekła... Firzen sam musiał ich wychować
No cóż, Firzen nie mógł się rozklejać. Nie przystoi. Chłopak podjął się tego trudu wychowawczego. Ale okazało się, że to wcale nie było takie trudne. Firen z Freezem radzili sobie sami. Firen czworaczkował do gorącego źródła, aby tam się odżywić. Freeze zaś jadł śnieg leżący po jego połowie. A w tym czasie, za wzgórzem, Firzen strasznie się rozklejał. Nie miał z kim pogadać ni nic
Lecz, niestety, to roklejanie się dało bardzo złe skutki. Bracia nie znali swojego ojca, animatki. Co ich to obchodziło? Ważniejsza była jatka. Zanim Freeze z Firenem nauczyli się mówić, już się bili. Freeze zaczął rzucać w Firena śnieżkami. No, ale według powiedzenia oko za oko, poczynanie Freeze'a nie mogło zostać bezkarne. Nie minęło parę dni, jak Firen rzucił w Freeze'a pierwszym gorącym kamieniem

W tym samym czasie, Rudolf z Lu mieli już po trzynaście lat. Ten pierwszy spróbował sił w zakonie. Miał dość lat, aby wstąpić w szeregi zakonników. Dla Rudolfa to nie były wcale jakieś nudne godziny nauki, lecz jego drugi, lepszy świat
Uczył się tu, jak można naprawdę szybko biegać. Był najszybszy z całej szkoły jeszcze przed wstąpieniem do zakonu. Lecz tam zobaczył średniego na prędkość zakonnika i od razu go zatkało. Jak można biegać szybciej od szarżującego konia? Na szczęście odpowiedź przyszła bardzo szybko. To dzięki specjalnej koordynacji poszczególnych części ciała
To była tylko jedna sztuczka. Po kilku latach ćwiczeń nauczył się sztuczki ze znikaniem. Po krótkich modłach po prostu znikał. A pojawiał się z powrotem dopiero po godzinie
Na studia wybrał ten sam kierunek co Lu, aby go tylko móc jeszzce pownerwiać
W wieku 23 lat poznał sztuczkę ze zmianą osobowości. Łapał kogoś i po chwili stawał się tą osobą. Rudolfowi tak spodobała się ta sztuczka, że udawał strażnika oraz wiele innych osób przez kilka miesięcy. I przez to, gdy miał 25 lat, wyglądał nadal na 22
Jego szybka nauka przyniosła mu wiele korzyści. Jeszcze w tym wieku mógł otrzymać shurikeny i dwa miecze, lecz Rudolf odpowiedział, że jest za młody i może użyć tych broni w niesłusznych celach

Zaś u Firena i Freeze'a działo się wiele ciekawych rzeczy
Freeze po odwiedzeniu jaskini z olbrzymimi soplami nauczył się dobrej sztuczki, a mianowicie mógł przywołać trzy sople przed sobą. Mogły one przedrzeć magiczną barierę między terytorium Firena i Freeze'a i zamrozić tego pierwszego
Firen długo nie pozostał dłużny. Odwiedził Rzekę Lawy. Po wielu godzinach nudnego wpatrywania się w tę leniwie płynącą lawę, pwadł na dobry pomysł. Poznał, jak ta lawa płynie i spróbował skopiować jej ruchy. Po pierwszych pięciu próbach nic się nie wydarzyło, a w czasie szóstej wpadł do tej lawy. W ogóle się nie oparzył i, niewzruszony, pobiegł jeszcze raz. Tym razem po rozpoczęciu biegu, Firen zapalił się. Oczywiście, nie uszło to jego uwadze i po chwili znalazł się przed ,,magiczną barierą (tzw. ten pas zieleni). zawachał się przez chwilę i pobiegł. Freeze w tym czasie popijał sobie Ice Tea nad swoim stolikiem wyciosanym z lodu. Nie był zbyt zadowolony z tej niezapowiedzianej wizyty. Gdy zobaczył Firena, obruszył się i zaczął się na niego drzeć:
-Wynocha stąd!
-Bo co mi zrobisz?
-Zara ci się dostanie, gorący chłopcze
Warto jest też wspomnieć, żeFreeze nei rzucał już śnieżkami, tylko magicznymi kulami lodu. Firen tak samo, ale jego pociski były 3 razy szybsze od pocisków Freeze'a i były oczywiście ogniowe
Freeze patrzył, jak Firen topił jego śnieg i zostawiał za sobą jałową ziemię. W końcu Freeze wkurzył się i wyoknał swoją groźbę. Gdy Firen był już blisko stolika swojego brata, Freeze rąbnął w niego pociskiem. Firen od razu się zamroził
-Ujć... to nie tak miało być...
Jak w amerykańskich filmach to było, że strzelało się tak, aby nie trafić, tak samo i oni strzelali, aby w przeciwnika nie trafić. Wziął Freeze tę kostkę lodu z Firenem i rzucił ją na połowę ognia
No i tak mijały między nimi dni, a mieli wtedy lat 10. Zaś Firzen w tym samym czasie rozklejał się wciąż za górą z powodu utraty żony. To go tak wciągnęło, że zapomniał wychowywać swoich synków żyjących w słodkiej świadomości, że nie ma czegoś takiego jak mama i tata. Że liczy się tylko i wyłącznie jatka
W wieku lat 14, Freeze stwierdził, że ta walka z Firenem jest bardzo nudna. Że potrzeba więcej urozmaicenia. Trzeba jakiejś nowej sztuczki
Znudzony w tych poszukiwaniach, zaczął wpatrywać się w swoje ręce. Gdy zobaczył z daleka Firena, wykrzyczał: patrz mi na ręce co za siebie nie ręczę. Biedny Firen nie mógł mu na to odpowiedzieć. Wkurzył się mocno, zaczął skakać i wyklinać Freeze'a. Zaś Pan Lodu zaczął tworzyć coś w tych rękach. Wyszedł mu graniastosłup, ostrosłup i sześcian, czyli nic pożytecznego. Potem wyszła mu pałka, kula do kręgli i lodowa piłeczka tenisowa. Dalej utworzył coś na kształt łapy niedźwiedzia. No, to już było coś! Ale to było strasznie nieporęczne. Pomyślał chwilę i polączył z tą pałką. Wyglądało to jak magic longsword z tibii, ale nie chodziło mu o takie byle co. Podłubał w tym paznokciem. Ha! I teraz miał miecyzk jak marzenie!
Podszedł z tym mieczem do magicznej linii. Oczywiście Firen był przy niej w pełnej gotowości. Początkowo puścił słynną arię ogniowych kul, ale Freeze je odbił i jedna ugodziła Firena w pierś. O dziwo się zapalił... Freeze uradowany tą efektywnością mieczyka, podszedł do Firena i zaczął go nim okładać. Okazało się, że miecz ma zamrażającą moc. Freeze uderzył w Firena pierwszy drugi, trzeci raz. Miał uderzyć czwarty, ale zobaczył, że zamiast lodowego miecz ma w ręku wodę. Gdy się Firen podniósł, zaczął dyszeć ze złości. Freeze odpowiedział na to tylko głupawym ,,he, he''. Zacisnął powieki i poczuł na ciele słynną arię. Potem poczuł się, jakby przejechał po nim gorący piec. Następnie zwiał doswojego domku i tam zaczął regenerować siły. Firen nie mógł go uderzyć
On też wrócił do dwojego domu i zaczął (no, może niedosłownie) lizać swoje rany. Ten mieczyk bolał jakby go ktoś kroił, ale nie było żadnej rany. Musiał wymyślić jakiś sposób, aby Freeze trzymał się od niego z daleka
Firen, tak jak kiedyś jego wróg, zaczął się wpatrywać w swoje ręce i też zaczął coś tworzyć. Wyszedł mu ogniowy stolec, trochę moczu i spaghetti. To ostatnie zjadł i wrócił do pracy. Tusz do długopisu, mąka i odrobina plastiku. Czyli dalej nic. Teraz jakiś płomień na jego dłoni. Hmm... Dmuchnął w jego kierunku i płomień posłusznie skręcił. Teraz leciał na przód od Firena. No, bardzo pożyteczna broń. Od razu poleciał ją wypróbować na ,,kimś''
Po godzinie Firen wrócił do domu. Jego próba zakończyła się prawie tak samo, jak próba Freeze'a, ale on nie trzymał w ręku wody, tylko zmęczył się dmuchaniem
A więc doszło do dosyć dużego urozmaicenia walki. Było ciekawiej!
Zaś u Firzena nic się nie zmieniło. Nadal się rozklejał
W wieku 16 lat, braciszkowie uznali, że posiadają potężną moc trenowaną ciągłą walką i powinni wyrwać sekrety swoich połówek. Freeze poszedł do krainy huraganów i nauczył się jak je wzniecać, zaś Firen poszedł do wulkanów i podpatrzył, jak możne wspaniale wybuchać, lecz musiał się ranić, rwąc rękami samego siebie
I wtedy to już nie była jatka, tylko rzeź. Po paru minutach braciszkowie wracali na swoje połowy w agonii
Gdy bracia mieli już 18 lat, Firzen postanowił, że już dosyć czasu się porozklejał, więc teraz czas się skleić. Wyszedł zza góry odwiedzić swoich synów, aby dać im po piwku na urodziny. Ale gdy ich zobaczył, szczęka mu opadła. Oni tłukli się jak niemiec z Polakiem.
Zdruzgotany tym widokiem, chciał przerwać tę rzeź. Stanął na końcu zielonej linii, połączył ręce i pojawił się strumień złotej energii. Firen i Freeze poczuli, jak coś ich odrzuca na swoje połowy. Firzen podszedł do nich i zaczął krzyczeć:
-Co robicie?! Czemu się bijecie?!
-Demerwuje mnie jego obecność- powiedział Freeze
-Z wzajemnością- odparł Firen
-A wy znacie swoje imiona przynajmniej?
-Zastanawiałem się, ale nie, nie znam- odpowiedział Freeze
-Ja tak samo- dorzucił Firen
-Dobra! Ja jestem Firzen. Ty, niebieski pedale, nazywasz się Freeze, a ty bęcwale, Firen.
-No, miło mi było cię poznać. Ale człowieku... SZACUN się należy- powiedział z naciskiem Pan Lodu
-Zieew! Tak się składa, że jestem waszym ojcem, a wy jesteście braćmi
-Cię chyba bździ, ojcze- oburzył się Firen- ja bratem tego kogoś...
-No ja też cię lubię- odparł Freeze
-Wierzcie cvzy nie, ale to jest prawda
-Hphm- oburzył się Firen
-TAK! I musicie się pogodzić. A, i jeszcze jedna rzecz. Jeśli się pogodzicie, przestaniecie się starzeć
Obydwaj w niesmaku wrócili do swoich domów. Obydwaj czuli, że mają ze sobą coś wspólnego. Obydwaj nie mieli rodziców i obydwaj byli jacyś oryginalni
Następnego dnia Freeze wziął stołek ze swojego domu i siadł na nim zamyślony przy barierze. Firen już czekał na niego po drugiej stronie na kamieniu. Siedzieli tak, patrząc na siebie. Lecz dziś nie mieli chęci się bić. Patrzyli na siebie i nic nie robili
-Ty moim bratem...- powiedział zamyślony Freeze
-Taa... intrygujące...- westchnął Firen
-Pff... nierealne. Ten gościu wciska nam kit
-Freeze, ja nadal w to nie wierzę. Wystarczy spojrzeć na nasze życie. My mamy ze sobą tyle wspólnego, co pomidor z poziomką.
-Zgadzam się z tobą. Chodźmy do naszego ojca. On musi nam to wytłumaczyć
-Dobra! Ruszajmy!
I poszli do Firzena. Gdy on ich zobaczył, strasznie się ucieszył, pomyślał, że bracia się pogodzili
-O, siemanko młodzieży. Co u was...
-Tato, mamy taką sprawę. Udowodnij nam,...
-...że jesteśmy braćmi
Firzen uśmiechnął się:
-To proste. Jeśli ja jestem ojcem was obydwu, to wy jesteście braćmi
-No tak, ale jak to jest możliwe, że ja jestem ogniowy...
-...a ja lodowy
-To patrzcie na moje ręce
Wtedy zacisnął powieki i szczękę, tak ,jakby miał puścić klopa. Ale zamiast klopa z odbytu pojawił się lód na prawej dłoni, a na lewej ogień. Braciom opadły szczęki
-No to wszystko jasne!- powiedział beztrosko Firzen
-Tak jakby...
-No to uściśnijcie sobie ręce na znak przyjaźni
Freeze uśmiechnął się krzywo, a Firen się odwzajemnił. Firen wyciągnął rękę, a Freeze ją uścisnął, lecz po chwili obydwoje się cofnęli
-Auć! Poparzyłem się!
-Brr! Krew mi się zamroziła!
I tak wielka wojna przemieniła się w wielką przyjaźń

Gdy Rudolf miał 12 lat, Lu Langowi urodził się synek. Lang miał dziewczynę o imieniu Cing Ciao, która została przyjęta na jego dwór. A synek jego został nazwany Louis
Przez to, że w kółko darł się na służbę, tak się wyćwiczył, że krzyknął tylko, a wszyscy biegli, bo ich odrzucało na boki i wytrącało im wszystko z rąk. To było w wieku lat 6. Zaś gdy miał 7 lat, nauczył się jak można pozbyć się wroga. Po prostu łapał go w ręce, kręcił w powietrzu i rzucał 10 metrów dalej. W wieku 10 lat, 14 letni czarodziej o imieniu John rzucił na niego zaklęcie, że mógł latać i kopać po mordzie przeciwnika
Poza tym Louis był wspaniale uczony w szkole. Miał najlepsze stopnie. A po lekcjach szedł pakować na siłownię. Miał wtedy takie mięśnie, że nikt mu nie mógł podskoczyć
I tak jakoś nudnie szły mu dni, tygodnie, miesiące, lata... I nic się ciekawego nie wydarzyło. Co najwyżej ojciec zaczął go uczyć jak posługiwać się halabardą. Aż tu nagle w wieku 13 lat przyszedł do niego jego ojciec:
-Synu, przyszedł czas na transformację!
-Tzw?
-Czas przyszedł ci przywdziać zbroję!- i, uśmiechnięty, wyciągnął jakiś pancerz
-Jak narazie widzę, to ty przyszedłeś
-Ech, głąbie, POEZJA! Tylko się tak mówi
-Ale...
-Nie ma żadnego ,,ale''. Zakładaj!
Chcąc nie chcąc, Louis tę zbroję założył
-I jak?
-Opada...
-E tam, to żaden problem!
Lu Lang przyszedł za plecy Louisa, wyciągnął jakiś kluczyk i wsadził go do jakiejś kłódki w zbroi Louisa. Następnie podniósł kluczyk w górę i na oczach Louisa go zjadł
-Nie martw się, to tytan, więc nic tego nie rozwali!
-Gu, gu, gu...
-Oj, tam! Spodoba ci się!
Lecz, niestety, nie wiadomo czemu, nic nie poszło po myśli Lu Langa. Louisowi ta zbroja w ogóle się nie podobała. Nie dość, że uczyniła go najwolniejszym w szkole, to jeszcze jego ojciec musiał od nowa położyć podłogę i musiała być mocniejsza
-Prawie współczuję- powiedział Rudolf, gdy zobaczył Louisa na rynku. Ten pierwszy kupywał sobie jabłka wraz ze swoimi kopiami
Otóż, nauka w klasztorze przyniosła mu kolejne korzyści. Mógł tworzyć dwie kopie, które towarzyszyły mu we wszystkich sytuacjach. Lecz kopie strasznie szybko ginęły. Jedna zginęła, gdy całowała się z dziewczyną Rudolfa. Na szczęście trup od razu znikał
Rudolf mógł się też teleportować na nieznaczną odległość
Louis zmierzył Rudolfa chłodnym spojrzeniem. Już miał wykorzystać swoją umiejętność z kręceniem i rzucaniem, lecz przypomniał sobie wypominki ojca o szybkości Rudolfa i Louis sobie odpuścił
-Chciałeś mnie uderzyć!- powiedział Rudolf
-Nie, nie! Proszę nie!- błagał Louis
Lecz Rudolf udawał głuchego. Złapał go za zbroję, chwilę się pomodlił i stał się Louisem
-Nie, błagam, chlip! Nie idź tak do ojca!
-Ha! Ha! I się niby posłucham?
-Chlip, chlip! Proszę, nie!
-No widzisz, już idę do twojego ojca
-Ty...!
I Louis zaczął zabijać kopie Rudolfa. W tym samym czasie Rudolf zbliżał się do zamku Louisa. Gdy on z kolei zabił mu drugą kopię, zawołał do Rudolfa ,,hej'' i bezczelnie się uśmiechnął. Rudolf obrócił się na pięcie i wkurzony wrócił do swojej pierwotnej postaci



To już naprawdę stare jest, pisałem to pewnie w marcu 2007. Więcej na [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autoraZnajdź wszystkie posty Walsemore

Autor
Danken
Justin
Justin



Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wto 22:57, 01 Wrz 2009

Wiadomość
Nie podoba mi się za bardzo, nieciekawie się czyta, pełno błędów, firen nie może być ogniowy, najwyżej ognisty, ale usprawiedliwia Cię fakt, że pisałeś to dawno temu. "Powrót" jest o niebo lub dwa lepszy.

Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autoraZnajdź wszystkie posty Danken

Odpowiedz do tematu Strona 1 z 1

Forum Strona GłównaSztuka / LiteraturaMali Wojownicy
Obecny czas to Sob 11:18, 18 Maj 2024
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group - Glass˛ Created by DoubleJ(Jan Jaap)
Regulamin